Prasonisi, będące najdalej na południe wysuniętym miejscem wyspy Rodos, nazywane jest mekką surferów. Faktem jest, że mają oni tutaj doskonałe warunki do pływania, a początkujący, do nauki. Jednak półwysep Prasonisi to nie tylko plaża, ale przede wszystkim półwysep o tej nazwie. I o nim chcę dzisiaj więcej napisać. Dla uzupełnienia wiedzy odsyłam też do wpisu: Prassonisi – południowy kraniec wyspy Rodos.
Prasonisi – półwysep, czy wyspa?
Prasonisi (gr. Πρασονήσι) wzięło swoją nazwę od dwóch wyrazów zielony (gr. Πράσινο) i wyspa (gr. Νησί). To wysepka, która w okresie letnim połączona jest z wyspą Rodos pasmem lądu odkrytym przez cofającą się wodę, tworzącym piaszczystą plażę. Wąski pas aluwium piaskowego o długości 500 metrów dzieli Morze Karpackie na dwie części. Od strony zachodniej opływają go wody Morza Egejskiego, a od strony wschodniej — Morza Śródziemnego. W lipcu i sierpniu prędkość wiatru dochodzi tu nawet stopni w skali Beauforta. Pozostały okres jest mniej wietrzny, ale wieje tu niemal zawsze. Zimą piaszczysta ścieżka zalewana jest przez pływy i nie można do niej dotrzeć pieszo ani samochodem. Zresztą od pewnego czasu obowiązuje całkowity zakaz poruszania się po plaży Prasonisi. Możemy dojechać tylko do wydzielonego słupkami, piaszczystego parkingu naprzeciw tawern.
Na plaży Prasonisi
Na plaży znajdziemy tawerny i wypożyczalnie sprzętu wodnego, gdyż panują tu doskonałe warunki do uprawiania windsurfingu i kitesurfingu. Zachodnią część plaży, gdzie wieją silne wiatry, okupują ci, którzy mają spore doświadczenie. Po stronie wschodniej wieje dużo mniej, co sprzyja nauce pływania na desce. Znajdują się szkoły windsurfingu i kitesurfingu, jednak szkolenie nie jest tanie. Godzina indywidualnego szkolenia to wydatek 40 euro.
Na półwyspie Prasonisi
Na wyspie Prasonisi nie ma wysokiej roślinności, a kolor zielony nadaje jej pokrywająca ją frygana, wyrastająca na skałach wapiennych. W obrębie frygany rosną niskie krzewy, aromatyczne byliny oraz kolczaste suchorośla. Florę frygany tworzy niemal 200 różnych gatunków roślin. Rosną tutaj dzikie trawy, ale głównie aromatyczne zioła, takie jak macierzanka, szałwia, oregano, czy dziki tymianek. Na wyspie mają też swoje gniazda mewy, a cały obszar jest ważnym siedliskiem dzikich ptaków i ma szczególne znaczenie dla środowiska. Jest też obszarem chronionym w ramach programu Natura 2000.
Po przejściu pasa piasku oddzielającego plażę od półwyspu, wchodzimy na ubitą ziemną drogę, która pnie się na szczyt wzgórza. Dodam, że pierwszego wzgórza. Z jego szczytu widać dwie drogi. Jedna droga prowadziła lekko w lewo i schodziła w dół, aby później znów piąć się w górę. Druga skręcała w prawo i była prawie płaska.
My skierowaliśmy się w prawa stronę, która była bardziej skalista i pokryta drobnym żwirem. Następnie podążyliśmy na południe wzdłuż wybrzeża, równolegle do pierwszej drogi, która przecinała wysepkę, prowadząc przez jej środek. Po wdrapaniu się na kolejne wzgórze zobaczyliśmy kolejne wzniesienie. Wydawało nam się, że gdy wejdziemy na jego szczyt, to zobaczymy latarnię. Nic bardziej mylnego. Gdy weszliśmy na górę, to latarni nie zobaczyliśmy. Udało się to dopiero za trzecim wzgórzem. Końcowy odcinek był bardziej stromy, pokryty żwirem, kamieniami, kawałkami marmurowych płyt i rosnącymi między nimi roślinami. Bardziej odpowiedni dla kozic niż dla ludzi. Dlatego, jeśli macie wybór, wybierzcie drogę przez środek wyspy, która jest może nieco dłuższa, ale za to łatwiejsza. Na wyspie znajduje się też kilka ładnych plaż, na których można się zatrzymać.
Latarnia na półwyspie Prasonisi
Na najbardziej na południe wysuniętym krańcu Prasonisi znajduje się kamienna latarnia morska. Została ona zbudowana w 1890 roku przez Francuską Kompanię Osmańskich Latarni Morskich, by wskazywać drogę przepływającym statkom. Ma wysokość 14 metrów i ogniskową 65. Ciekawostką jest, że ta sama kompania francuska w 1863 roku, postawiła wewnątrz twierdzy w Mandraki nowoczesną latarnię, w miejsce starej, istniejącej tam od 1675 roku.
W 1946 roku dołączyła do greckiej sieci latarni morskich (Hellenic Lighthouse) i była obsługiwana przez latarników, którzy mieszkali na dole budynku, nieraz miesiącami odcięci od świata. Ostatnim latarnikiem na Prasonisi był pan Michalis Tantoulos, który przez 40 lat był latarnikiem i właśnie na Prasonisi doczekał emerytury.
Przez dziesięciolecia latarnia była oświetlana ropą, a po tym, jak działała na prąd i przy pomocy paneli fotowoltaicznych, technologia powoli zastępowała człowieka i na tym stanowisku. Obecnie latarnia funkcjonuje przy pomocy techniki, a pracownicy dojeżdżają tutaj jedynie po to, by kontrolować sprzęt, dokonywać napraw i niezbędnych konserwacji.
Vroulia
Na południowym krańcu wyspy Rodos, naprzeciw Prasonisi znajduje się ukryta wśród gór, starożytna osada Vroulia (gr. Βρουλιά). Położona strategicznie, była w starożytności ostatnim portem Morza Egejskiego i pierwszym dla podróżnych z Cypru, Fenicji i Syrii. Równocześnie to jedna z najwcześniejszych osad ze zorganizowanym planem urbanistycznym, na obszarze Morza Śródziemnego. Jej powstanie datuje się na VII wiek p.n.e. Opierając się głównie na ustaleniach przeprowadzonych z badań miejsc pochówku, osada była zamieszkiwana przez 100 lat, od 650 do 550 roku p.n.e. a jej nagły koniec był prawdopodobnie skutkiem klęski żywiołowej. Więcej we wpisie Starożytna osada Vroulia. Vroulia jest naprawdę ciekawym miejscem, podobnie jak półwysep Prasonisi i latarnia morska.
Widok na Morze Egejskie spod latarni jest fantastyczny, a klify obok latarni morskiej po prostu zapierają dech w piersiach. Dlatego zapraszam was gorąco do odwiedzenia tego miejsca, jeżeli nie z ciekawości, to dla widoków, które rozciągają się ze wzgórza.